To tak... ten teges, od czego by tu zacząć
Półtora roku się zbierałem żeby wrzucić coś na temat swojego wozidełka, ale wreszcie doszedłem do wniosku, że należy się to wszystkim zagorzałym wielbicielom gwiazdek. Więc idąc od początku coś tam poopowiadam...
Starlet EP91 1998 (1 rej. 1999) ciągnięta w 2006 roku z rynku... francuskiego - jeździł nią sobie do kościoła i na zakupy emerytowany księgowy, więc przebieg był symboliczny a stan techniczny idealny. Kupiona troszkę poobijana (błotniki tył + tylna klapa), ale ponieważ znam realia francuskiej fantazji w jeździe po mieście, a szczególnie parkowania nie byłem zaskoczony ani zniechęcony. Liczyło się 70k przebiegu, zadbanie, serwisowanie i.... że starlet .
Ponieważ moja miłość do gwiazdki była już na samym początku, jeszcze przed zakupem, beznadziejna i platoniczna (po zakupie dalej jest beznadziejna, ale już zdecydowanie bardziej... organoleptyczna ) wiedziałem, że będę chciał coś w niej poprawić. Zresztą mam tą przypadłość, że całe życie coś poprawiam... . W tym przypadku ani ze mnie mechanik, ani zaplecza za specjalnie nie mam, ale jak wiadomo... Polak potrafi. Więc działy się różne "cuda na gwoździu", o których dalej pewnie coś wspomnę.
Jak większość miłośników starletek wiem mniej więcej co w trawie piszczy i w 2008 ściągnąłem sobie 4E-FTE. Z... Malezji . Od Chin Lee Kuna, jeżeli komuś coś mówi to nazwisko, jeżeli nie - polecam rzucić okiem na stronkę http://www.clkautoparts.com/. Katarynka miała przejechane ok. 30k klocków a w dodatku została cała rozebrana, wyczyszczona, sprawdzona, "powymieniana" i złożona z powrotem do przysłowiowej kupy - więc silnik (ze skrzynią) dostałem praktycznie w fabrycznym stanie. Co ciekawe, silnik jest pierwszą generacją 4E-FTE, czyli pochodzi ze starlet GT. Do dziś nie wiem jakie tam drobne niuanse "wewnątrzbebeszne" je dzielą, ale niech będzie - tak dali tak wziąłem... Z silnikiem dostałem "funkiel nówkę sztukę" nieśmiganą wiązkę wpiętą do puszki bezpieczników, którą nawiasem mówiąc musiałem dosłać do Malezji, bo liczyłem na plug&play. O cenę kuriera nie pytajcie
Jak ktoś jest ciekawy to mam archiwum ok. 250 fotek, które były mi przesyłane na bieżąco z postępów pracy + filmiki z odpalania.
Po kilku miesiącach oczekiwania silniczek przypłynął. Dynamika projektu niestety nie była zadowalająca - ja ciągle w robocie (skądś trzeba mieć przecież kasę na "przyjemności"...), autko ciągle jeździło, silnik sobie stał i czekał na lepsze czasy, a co gorsza nie było nikogo chętnego, kto by "z sercem" nie wymagającym za mocnego "ozłocenia" chciał podjąć się tematu przekładki. W rezultacie "znajomy znajomego" z ASO Toyoty (żeby było ciekawiej "elektryk" o czym później) zamienił z kumplem miejscami silniki, ale na mechanicznej stronie niestety się skończyło. Ponieważ rozbijałem się w tym czasie służbowym samochodem (żeby było śmieszniej yarkiem II) starletka stała i smutnymi reflektorami patrzyła aż ktoś się zlituje i tchnie w nią życie.
Problemem okazała się niestety wiązka, która miała być plug&play. Niestety nie wiedziałem, że "elektryk" uparł się na odpalanie silnika na starej wiązce , więc roboty było 2 razy więcej niż być powinno, bo były wprowadzone "autorskie" modyfikacje. Samochodzik zmienił warsztat, ale niestety nic z tej zmiany nie wyszło...
Zmotywowany zmieniającymi się okolicznościami zawodowymi stwierdziłem, że nie mogę być przecież głupszy od przeciętnego żółtka... Napstrykałem fotek silnika, ściągnąłem z netu co tylko było do ściągnięcia, położyłem obie wiązki na środku dużego pokoju i uzbrojony w mały płaski śrubokręt, nożyk tapicerski oraz kilka rolek taśmy izolacyjnej zacząłem toczyć nierówny bój... Walka pozycyjna trwała popracowymi popołudniami 2 tygodnie, ale... po wstępnej przymiarce okazało się, że wymagane są tylko 2 poprawki (temperatura wody i... wentylator chłodnicy). Podbudowany wstępnym sukcesem (szczególnie w ogarnięciu owiązkowania osprzętu EP91 na ECU z GT), którego nie spodziewałem się po człowieku z humanistycznym wykształceniem stwierdziłem, że teraz albo nigdy. Nie będę już zanudzał historiami, co w międzyczasie trzeba było delikatnie poprawiać... przejdziemy do tego, na co czekacie...
Prezentuje się bardzo skromnie.... nie lubię rzucać się w oczy.
Kierunki wymienione na białe, felgi ronala 15", gumki bridgestone 195/50
Pod maską... oczywiście 4E-FTE, ale chwilowo jeszcze towarzyszy mu poważny bajzel
Czeka mnie jeszcze dużo pracy, m.in. wymiana nieszczęsnej puszki bezpieczników, która jak się okazuje trafiła mi się jakaś mocno nietypowa (jest nieco dłuższa i pochodzi chyba z wersji z automatycznym włączaniem świateł). Rozpórka była kupowana pod atmosferę, więc wybaczcie "rzeźbę" - w wolnej chwili wezmę w dłoń mig'a i sklecę coś rozsądnego. Filtr powietrza i wszystko do czego chcecie się przyczepić mam na 99% na uwadze
Katarynka "wyziewa" przez 2,5" - trochę chałupniczej roboty, ale póki co nie mam na porządny wydech...
Silnik jest zawieszony na poliuretanach - jak się porządnie nie trzyma kierownicy to na wolnych obrotach (poniżej 1k) sprawia wrażenie jakby chciała uciec z samochodu
Środek biedny, bo i wersja wyposażenia bez szału, ale bez poduch jakoś żyję, a i widzę ważniejsze wydatki niż zabawa z rzeczami, które oglądam co najwyżej do momentu odpalenia silnika (nie patrzymy na dywaniki, na dniach będą nowe to i starych nie chciało mi się prać)
Fotele z celici (nie, nie pytajcie ile z nimi rzeźbiłem i czemu i tak muszę je poprawić bo przody są za nisko ), zegary z paseo, jakieś tam pierdółki typu wymienione mieszki na skórzane, część plastików podklejana milimetrowym filcem - zresztą jak wspomniałem cały czas coś się dzieje...
Jako "dodatek" wspomnę, że całą podłogę wykleiłem poroso, czyli matą wygłuszającą "jak fabryka dała" (a raczej poskąpiła) - zresztą nie ja jeden temat przerabiałem...
Tutaj w połowie drogi... Mam niecny plan zdjęcia deski rozdzielczej i wytłumienia co się tylko da - tymczasem na wyposażeniu standardowym planuję powiesić na lusterku wstecznym zatyczki do uszu... dla pasażerów, ja taką "muzykę" lubię
Co będzie się działo dalej? Na pewno sprawy bieżące, bo jak łatwo policzyć za chwilę prokurator nie będzie mógł się przyczepić, że gwiazdkę molestuję , więc wymaga ona odpowiednio czułej opieki.
Z bieżących spraw na pewno na pierwszy ogień pójdzie tylne zawieszenie - wymiana górnych mocowań amortyzatorów + rozpórka między kielichami.
Przy okazji muszę zajrzeć na turbinkę i wydech - czuję, że mam spore opory na wydechu i niemałego laga. W codzienny warunkach nie idzie ruszyć bez dodania gazu, więc pewnie zafunduję wiatraczkowi porting i pogłówkuję nad downpipe'm.
Po drodze kontrola stanu maglownicy - kiera jest delikatnie (ale widocznie) krzywo, choć zbieżność jest jak najbardziej ok.
Dalej coś, o czym od dawna myślę i co jest powodem braku wycinania maski - FMIC. Na chwilę obecną intercooler po prostu nie spełnia żadnej roli, ale wspominałem już chyba, że nie lubię rzucać się w oczy... ?
Zakupiony jest już dodatkowy zegarek (boost), doszedłem do wniosku, że przyda się jeszcze EGT i wtedy będzie można je razem jakoś skromnie wkomponować w środek.
Potem pomyślimy jak sprawić żeby przyspieszała jeszcze szybciej . Przyznam, że nie udało mi się jej zmierzyć ani na hamowni ani ze startu - chyba jedyny raz kiedy była taka okazja była obciążona mną i pokaźnym pasażerem (razem ponad 200kg) i do setki poczłapała w 8,9s.
Podsumowując... Pomysłów i chęci dużo, gorzej z czasem i kasą. Jak jest jedno to nie ma drugiego...
Pytajcie, komentujcie, zgłaszajcie uwagi i pomysły - może w mojej bezgranicznej miłości jest coś czego nie zauważyłem lub na co nie wpadłem... ?
Ostatnio zmieniony przez jumpjet dnia Pią Wrz 13, 2013 11:46, w całości zmieniany 2 razy