Witam!
Po trzech latach absolutnie bezawaryjnej pracy starletka 1.3 (94r) zafundowała sobie urlop. Czyli nie pali zupełnie, choć zacznę od początku.
Samochód pracował cały czas zupełnie poprawnie, żadnych spadków mocy, żadnych problemów z odpalaniem, nic co by zapowiadało zapaść. Jednego dnia jechała świetnie, następnego usłyszałem jedynie kliknięcie przekaźnika i głuchą ciszę.
Podejrzenie padło na akumulator, wiec próbowałem odpalić "na pożyczkę". Nic z tego. Rozrusznik wydaje dziwne dźwięki (coś jak grzechotka) ale nie mam pojęcia jak powinien brzmieć.
Paliwa było raczej niewiele, wiec poszła dolewka - dalej nic.
W akcie desperacji spróbowaliśmy "na popych" (tak, wiem że nieładnie). Odpaliła, ale mimo dodowania gazu obroty powoli malały aż w końcu zgasł. Kontrolki w tym czasie świeciły się raczej słabo, światła też ja zapałki.
Pół roku temu przeprowadzony był mały remont elektryki - regenerowane kable i nowe świece. Nie działo się nic złego ale mechanik był moim kumplem i raczej mu ufałem jeśli chodzi o samochód.
Jeśli znacie dobrego mechanika w Krakowie to chętnie skorzystam.
Pozdrawiam