Witam!
W ostatni weekend podjąłem próbę wygłuszenia swojej gwiazdki. Jak sami wiemy, nasze auta są bardzo głośne w środku i na dłuższych trasach dają po uszach. Zanim zabrałem się do tego zagadnienia przekopałem trochę neta. Ogólnie panuje obecnie tendencja ze lekiem na wszystko są maty bitumiczne, a nawet dekarskie. Prawdą jest że tłumią one rezonanse blach, ale wyklejanie całego auta nimi wg mnie mija się z celem. Dlatego postanowiłem użyć materiału innego, powszechnie stosowanego którym między innymi wygłuszona jest gródź w starlecie - specjalnej maty filcopodobnej, samochodowej, niepalnej i nasączonej środkiem antygrzybicznym. Dlaczego taka mata?? Przede wszystkim szybko się ja wykłada (a czasu to nigdy nie mam) na powierzchniach płaskich - poziomych, jest tania, i co najważniejsze - lekka. Kupiłem 6 m^2, poszło wszystko na podłogę a masa maty była na tyle niewielka ze przyniosłem ja z poczty w jednej łapie za worek foliowy. Maty bitumiczne przy takiej powierzchni zrobiły by z toyoty T34. Mankamentem jest chłonięcie wilgoci, ale podłoga w gwieździe jest szczelna, i choć była wilgoć pod dywanikami nie znalazłem grama rdzy. Skoro przez 14 lat nie wygniło nic to już nie wygnije Poza tym na podłogę dałem folie, na wypadek jak by trochę wilgoci naciągało przez korki spustowe w podłodze.
Tak wygląda "wygłuszenie" podłogi (do dywaników są przyklejone ubogie filce, nie ma ich na focie ale są o połowę cieńsze niż ten co dałem, i tylko w kilku miejscach)
Tak "ochronione" są tylne nadkola. Wszyscy wiem że w deszczu hałas tylnych opon zagłusza dźwięki silnika i zmusza do darcia mordy w celu prowadzenia konwersacji z pasażerami
Na początek przystąpiłem do wygłuszenia nadkoli. Przyznam ze tu uzyskałem najlepszy efekt - kiedyś pokonywanie poprzecznej nierówności dawało gluchy odgłos przedniego zawieszenia i ostre jebudu tylnego. Teraz zarówno przód i tył reagują głuchym dudnieniem.
Potem poszła część nadkola pod oknem.
I tu też jest progres, ale jeszcze za dużo szmerów wody przedostaje się do środka. Dorzucę na zewnątrz filcu folie aluminiową aby cześć dźwięków odbijać i ponownie kierować do filcu (tata budowlaniec mi to zasugerował), poza tym hałas wpada przez blachę błotnika (będę jeszcze kombinował).
Potem poszedł bagażnik i podłoga pod kanapą.
Tu sukces też jest - tył jest oazą ciszy a nie szumów jak to było wcześniej.
Na końcu poszła podłoga pod fotelami, tunel środkowy i zmieniarka biegów pod którą podeszła mata.
Tu też jest lepiej, ale... Dźwięki silnika i skrzyni nadal są wyraźne, ale ciut bardzie głuche. Biegi wreszcie wchodzą jak w japońcu, jest wyraźne klikniecie bez dudnienia całej podłogi (zmieniarka przykręcona jest przez twarde gumy i wyraźnie podłoga wzmacniała hałas zapinania biegu co mnie dobijało. Podeszła mata jest git). Nie słuchać wydechu.
Konkluzja na koniec.
Podłoga to nie wszystko - wygłuszenie grodzi jest liche i silnik i skrzynia muszą dawać po uszach. Z auta zniknęły szumy dochodzące z podłogi. Dlatego trudniej jest wyczuć poprawę (najmniej rejestrujemy zmysłami szumy ale najbardziej one nas meczą). Ponadto lwia część wpada przez drzwi, oraz szyby które są cienkie.
Następnie będę walczył z nadkolami z tyły abym całkiem nie słyszał opon w deszczu. Zastanawiam się nad wysmarowanie części grodzi pasta wygłuszającą i wytłumieniem maski. Czytałem ze efekty tego ostatniego nie są zbyt dobre, ale wydaje mi się ze sporo dźwięków w starlecie dostaje się przez szybę, przez niewytłumiona machę.
I niestety, ogrom pracy jaki trzeba włożyć w podłogę nie jest współmierny do efektu, bo niestety podłoga to nie wszystko i po wyciszeniu jej dźwięków przekonamy się ze hałasy wpadają także gdzie indziej.
Ale od czegoś trzeba zacząć.
Jak fabryka nie wyciszy to "Kowalski" tego nie poprawi na 100%.
_________________